Jak zmienia się ciało i psychika przyszłej Mamy – wspomnienia
środa,28 marzec 2012, godz. 9:45
Postanowiłam mieć potomka. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Odstawiłam tabletki, odczekałam miesiąc i pełna optymizmu wkroczyłam do gabinetu ginekologa, aby dowiedzieć się czy teraz codziennie mam „pracować nad maluchem”, czy może w konkretne dni :) Doktor powiedział kiedy wolno a kiedy nie wolno. Nie pozostawało mi nic innego jak zabrać się do roboty. Jakby nie było dość przyjemnej :)
Pierwszy „złoty strzał” i od razu celnie. Po dwóch tygodniach od pamiętnej niedzieli moje piersi zrobiły się większe(?). Pomyślałam, że chyba zafiksowałam się na ciążę i mam urojenia, bo przecież takie zmiany chyba nie zachodzą od razu… No chyba, że ja jestem jakaś inna…
Zrobiłam test. Pojawiły się dwie kreski – huraaaaaaaa!!! Dla potwierdzenia postanowiłam zrobić test nr 2. Pokazał dokładnie to samo co pierwszy. I w tym momencie mentalnie dołączyłam do grona Mam – byłam dumna. Kolejnego dnia po teście poszłam do ginekologa na badanie usg, które nic nie wykazało (zbyt szybko w emocjach pobiegłam do lekarza) – miałam przyjść za miesiąc.
Kolejna wizyta podczas której zobaczyłam COŚ na ekranie ewidentnie uświadomiła mi, że jestem w ciąży. To już był dowód namacalny i niezaprzeczalny. Nosiłam w sobie nowe życie.
Nie wiem czy to wiadomość o ciąży, czy wpływ hormonów sprawił, że zmieniłam się. Czułam, że od teraz jestem odpowiedzialna za nas dwie (tak, tak, już wtedy przeczuwałam, że będę miała córeczkę). Oczywiście miałam odmienne stany od euforii po depresję. Partner znosił to ze stoickim pokojem (w sumie nie miał wyjścia), ale suma summarum było nieźle: nie wymiotowałam, nie miałam zachcianek jedzeniowych, a w dodatku przestały mi smakować słodycze! Wszystko wróciło do normy w połowie III trymestru. Poprawiła mi się cera, czułam się świetnie, maluch dobrze się rozwijał, a ja latałam z zakupami jak mały pershing na jednym wdechu, na 4 piętro. Miałam energii za dwie i taką radość życia o jaką siebie wcześniej nie podejrzewałam.
W ciąży wyglądałam pięknie :) Brzuszek wreszcie się pojawił, a ja z dumą prezentowałam go w nowych jeansowych spodniach, specjalnych dla kobiet w ciąży. Aby uniknąć rozstępów codziennie rano i wieczorem smarowałam brzuszek oliwką – opłaciło się, bo nie mam ani jednej „pamiątki”.
W pewnym okresie zrobiłam się senna, mogłam spać i spać i nic nie robić. Ostatni jedyny minus to puchnięcie nóg – obserwowałam moje łydki i kostki które niegdyś szczupłe teraz wyglądały jak napompowane i nie moje.
Czas ciąży jest niezwykły. Obserwowałam jak zmienia się moje ciało i psychika. Pozytywne i otwarte podejście do tematu ciąży bardzo ułatwiło mi przechodzenie przez kolejne jej etapy. Dobrze, że ciąża trwa 9 miesięcy – ten czas jest potrzebny, aby oswoić się i zaakceptować wszystkie zmiany, które przypisane są do tego pięknego, odmiennego stanu.
Mama Lenki